Asasynka
Chrząszcz
Dołączył: 25 Lis 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:42, 02 Gru 2010 Temat postu: Opowiadanie "Nocny Łowca" |
|
|
Nocny Łowca
Myrtana to kontynent, leżący w Krainie Centralnej...
Małe miasteczko Cape Dun leżało w zielonej dolinie a naokoło niej szumiał zielony las. Nie dajcie się zwieść pozorom, w lesie czaiło się wiele niebezpieczeństw, najczęściej ludzi zabijały trolle i ogry . Miasto owe było oddalone ok.5 mil od Ardei w której właśnie przebywał Bezimienny
wraz z przyjaciółmi, było spowite w mroku nocy. Ów mrok dawał ukrycie bestiom jak i również
Asasynom którzy niebyli już pokojowo nastawieni w stosunku do ludu Myrtany . Wielu z ich szpiegów mordowało spokojnych farmerów i myśliwych oddalonych od paladynów, których obawiali się szpiedzy Asasynów. Mieszkańcy Myrtany nie znali przyczyn tego zachowania Asasynów , byli nim szczerze zdziwieni , ponieważ to Asasyni pomogli Bezimiennemu przepędzić orków z Myrtany. Nawet zahartowane ludy Nordmaru nie narzekały na orków, bowiem rasa ta przez wojne została skutecznie przetrzebiona. Szlak handlowy łączący Cape Dun, Ardee , Vengard i Faring , był pełny Asasynów którzy czekali na samotnych handlarzy i ich napadali, kiedy przejeżdżali paladyni lub inni uzbrojeni obywatele po prostu udawali kupców. Ci Asasyni nazywani byli przez mieszkańców miasta Nocnymi Łowcami. Wszyscy wiedzieli kim są i że po zmroku zabijają Myrtańczyków ale nowe prawo Rhobara II zabraniało atakowania ludzi bez powodu a ludzie nie mając dowodów, że to skrytobójcy Asasynów, woleli nie narażać się swemu władcy.
Dzisiejszy dzień był inny niż wszystkie, ponieważ atmosfera była napięta, w mieście krążyły plotki o tym, że Asasyni z Varantu szykują wielką armie która doszczętnie zniszczy armie Rhobara II . Ludność znowu zaczęła się obawiać Nocnych Łowców nawet w mieście , dlatego że krążyła plotka o tym, że w małym górniczym obozie niedaleko Faring w nocy zamordowano trzech kopaczy. Zwłoki znaleziono rano w łóżkach zalane krwią z podciętym gardłem oraz splądrowane kufry. Nieopodal obozu znaleziono zakrwawiony nóż Asasyna. Na nogi została postawiona cała straż . Wieść o tym że Asasyni chcą zniszczyć armię króla została potwierdzona koło północy przez Magów Ognia z Cape Dun , wieść musiała zaraz dotrzeć do wszystkich w mieście również do obozu oddalonego o pół mili od miasta. Tą wieść miał im zanieść jeden z początkujących strażników, nazywał się Thorli. Nie spał jeszcze i siedział w domu pilnując dobytku kiedy do jego domu weszło dwóch paladynów. Mieli połyskujące, zdobione zbroje. Ich broń mieniła się w bladym blasku pochodni zapalonej w domu Thoriego .Ich twarze miały surowy i złowieszczy wyraz. Zawiadomili go o jego zadaniu :
- Zaniesiesz ten list kopaczom, dasz go Mor-Gorokowi. Oznajmisz mu że to od Magów Ognia z Cape Dun - powiedział jeden z paladynów, wręczając mu list z bardzo surową minom.
-Ale dlaczego król nie wypowie wojny ludziom Varantu ? To niema sensu, Nocni Łowcy w końcu większość z nas zabiją i wtedy zaatakują i nas zniszczą, sprzeciwmy się im !!- Krzyknął Thorli. U jego boku połyskiwał myśliwski nóż.. Zdenerwował się nowym zadaniem.
- To co mówisz niema sensu!! Musimy się podporządkować Asasynom, oni są od nas o wiele silniejsi!! Chcesz posłać nas na pewną śmierć ??!- Paladyni byli wściekli a na ich twarzach malowało się niedowierzanie.
-Co?? Co ty gadasz ?? Mamy dużo wojsk , a Nordmar na pewno nam pomorze !! To co robimy teraz ześle na nas śmierć !! Wybiją nas co do jednego ilu ludzi już zginęło przez Nocnych Łowców ?? setka ?? dwie ??- Thorli nieco się speszył widząc wyniosłe miny paladynów.
- Jak śmiesz kim ty jesteś że chcesz dowodzić całą Myrtaną?? Jesteś zwykłym strażnikiem co możesz wiedzieć o wojsku króla ??! Musisz wykonywać polecenia króla i wyższych ci rangą ludzi, a my takimi jesteśmy, więc nie dyskutuj tylko ruszaj !! A co TY możesz wiedzieć o wojsku króla, przecież większość wojsk została za...- Paladyn nagle urwał i popatrzył na swego towarzysza, ten posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie.
- Co ?? Dokończ co powiedziałeś, inaczej nie wykonam twojego polecenia...
- Jak TY śmiesz tak się do NAS zwracać!! Natychmiast do roboty, a jak nie to skręce ci ten pusty łeb ! ... - inicjatywę przejął drugi z paladynów.
- Tak... Już idę...- Thorli wiedział, że paladyn nie żartuje więc wziął list i wyszedł z domu.
- Tak o wiele lepiej . - Odpowiedzieli mu paladyni. Patrzyli jak Thorli znikał w mroku nocy poza murami miasta. Zazwyczaj malownicze krajobrazy Myrtany teraz zdawały się złowieszcze i owiane mroczną tajemnicą. Po plecach Thorliego przebiegł dreszcz, w oddali słychać był wycie wilków i wargów. Szedł ścieżką nagle usłyszał szelest liści i nagle... W tym czasie paladyni wrócili do domu Urmanna , dowódcy miasta . W tym domu mieściły się kwatery paladynów oraz mieszkania magów. Dwaj paladyni weszli do dowódcy i powiedzieli mu o sprawiającym problemy strażniku. Urmann złapał się za głowę i głośno westchnął . Był człowiekiem nieco otyłym, ubranym w piękną, drogocenną szatę, należną jego stanowisku. U jago boku spoczywał kostór wędrowca, który był jego największą dumą.
-To zwykły strażnik , i właśnie dlatego tak gada ! Nie wie, że połowa paladynów zginęła dwa miesiące temu , w trakcie pokojowej wyprawy do Varantu . Zaatakowały ich trzy wielkie demony prawdopodobnie przywołane przez magów Varantu . Nikt niepowołany o tym nie wie, niech więc tak pozostanie. Nie wiemy czy to Asasyni więc pragniemy zapobiec snuciu domysłów i zaogniania konfliktów . - Wódz pociągnął łyk ze złotego kufla po czym wyszedł z sali, zostawiając paladynów samych , by mogli zastanowić się nad jego słowami. Zajęło im to trochę czasu, bo paladynie nie zawsze byli inteligentni, ponieważ by zostać paladynem wystarczały zdolności w walce. Więc kiedy przemyśleli słowa wodza ruszyli do pomieszczenia dla paladynów. W tym czasie wiadomość o planach Asasynów dotarła do Vengardu, do króla Rhobara II który udał się na naradę z najważniejszymi ludźmi na zamku, którzy pomagali mu podejmować ważne decyzje. Rano w Cape Dun przyjaciel strażnika Thorli'ego, Millon szedł do swojej chaty. Jego kostium nie przyciągał zbytnio uwagi, był szary i przeciętny. Przy boku miał kilof i krótki miecz, którymi też nie zachwycał. Gdy dotarł na miejsce, porozmawiał z żoną o tym, że paladyni powinni iść z Thorlim i pomóc mu w razie potrzeby. Żona tylko mu przytakiwała i oporządzała dwa dziki upolowane wczoraj przez swojego męża. „Idę do niego zapytam się jak było, ilu Nocnych Łowców zabił” - powiedział, zaśmiał się i wyszedł. Dotarł do chaty Thorli'ego zapukał raz, nic się nie działo , drugi też nic. Krzyknął, drugi raz. Nic. Cisza. Otworzył drzwi, mieszkanie było puste, zawołał . Nikt się nie odezwał. Szukał go po całym miasteczku ale nigdzie go nie było i nikt go od wczoraj nie widział. Wybiegł z miasta i ruszył drogą prowadzącą do obozu kopaczy. Droga była krótka, lecz Millonowi bardzo się dłużyła, drzewa szumiały i zdawały się coś do niego krzyczeć. Dotarł na miejsce i podszedł do Mor-Goroka i zapytał o Thorli'ego, przekazał mu wieść którą miał zanieść im Thorli kiedy Mor-Gorok powiedział mu że nie widział Thorliego już od tygodnia, Millon strasznie się przeraził. Mor-Gorok miał wspaniałą zbroję oraz broń która również sprawiała wrażenie, wyglądał jak prawdziwy wojownik, sam jego widok budził respekt. Millon był pod wrażeniem, ale nie dał tego po sobie poznać. Zawiedziony ruszył w drogę powrotną. Wracają spostrzegł plamę krwi wypływającą z pod krzewów, odchylił liście i zobaczył swego przyjaciela z nożem wbitym w pierś. Już nie żył .Twarz Millona zbladła a źrenice rozszerzyły się. Nocni Łowcy zabrali wiadomość do kopaczy a zwłoki pozostawili w krzakach na pastwę wilków czy ścierwojadów. Widok ten wywoływał grozę. Millon przerażony pobiegł do Cape Dun, swe kroki skierował prosto do siedziby wodza. Budynek ten był najwyższy i najpiękniejszy w mieście, zawsze przyciągał spojrzenia podróżnych. Bogato zdobione ściany, i skóry zwierząt wiszące na każdym kroku sprawiały wrażenie. Wódz przyjął wiadomość od Millona dość nerwowo, natychmiast zwołał radę by przedyskutowali tę wieść i uzgodnili kto zaniesie wiadomość, o przechwyceniu listu przez Asasynów do króla Rhobara.
Wciąż przerażony zajściem Millon poszedł nad rzekę, szum małego wodospadu uspokajał go. Było tam bardzo zielono a woda w potoku była czysta. Wodospad szumiał a Millon leżał na trawie i myślał o zmarłym Thorlim. Usłyszał szelest liści i zobaczył postać idącą drogą w stronę Cape Dun . Postać wydała mu się znajoma, wolał jednak nie ryzykować i przyglądał się jej zza krzewów . Po upływie niedługiego czasu spostrzegł że to Diego przyjaciel wielkiego, szlachetnego bohatera, Bezimiennego . Ruszył w jego stronę .Diego był człowiekiem z którym nie warto zadzierać, potwierdzała to jego zbroja i bogaty arsenał broni. Łuk spoczywał na jego plecach a jego rapier połyskiwał złowieszczo. Diego zdziwił się widząc samotnego człowieka tak daleko od miasta. Millon był słabo uzbrojony i szczególnie narażony na atak Nocnych Łowców.
- Diego!! co cię w te strony sprowadza ?? Znudziły ci się walki w Vengardzie ? chcesz u nas odpocząć ??- spytał witając się z przyjacielem, poklepując go po ramionach.
- Taak , niekoniecznie idę tu odpocząć, w te strony wysłał mnie ten głupek, Rhobar cały czas pragnie ode mnie nowych wieści ilu ludzi zginęło ... A co u was jakieś wieści , ilu nie żyje ?? - Diego widocznie nie był najlojalniejszym poddanym Rhobara, choć sumiennie wykonywał jego polecenia.
- Tak... niestety Thorli zginął wczoraj ...- ze smutkiem przyznał Millon i z westchnieniem, i spuścił głowę.
- Wielka szkoda, wisiał mi sto sztuk złota ! Noo, ale w sumie był dobrym kumplem. – westchnął Diego i powoli udał się w stronę Cape Dun .
- Diego !! Nie wiesz o tym, że on miał zanieść list górnikom w którym pisało że magowie rozszyfrowali plany Asasynów, teraz wiedzą że będziemy przygotowani !! - poinformował go Millon.
- Cholera !! Muszę się widzieć z waszym wodzem i pędzić do króla , ci przebiegli ludzie południa nas zniszczą !! - ruszył biegiem do kwatery Urmanna, widać było, że ta wiadomość go przestraszyła.
Urmann zadowolił się bardzo z wizyty Diega, nie wiedział, jakie wieści przynosi jogo stary kumpel.
- Czy to prawda że Asasyni znają nasze plany , Urmannie ??!- zawołał Diego nawet nie przywitając się z wodzem - sytuacja wygląda groźniej niż ta ze smokami po upadku bariery !!
- Tak, to niestety prawda . Mówiłem tym dwóm paladynom by wiadomość została przekazana ustnie !! Zachowali się cholernie nieodpowiedzialnie ! Nie wiem co zrobi z tym Rhobar , ale na ich miejscu bym się zaczął bać!!- Urmann jak zawsze zwalał całe zadanie na Rhobara. - Aaa, Diego jakieś wieści z Vengardu?
- Nie, nic specjalnego . To ja mam złożyć raport Rhobarowi , kazał też zapytać dlaczego wy, tak jak większość miast , zalega z daniną- Diego usiadł na stołku koło Urmanna. W jego oczach można było dostrzec strach.
- Skoro nasz przewspaniały Rhobarek jest tępy, że nie wie , iż Nocni łowcy mordują nam rolników ?? - Urmann aż złapał się za głowę.
- Ha, a ja myślałem że tylko ja tak o nim sądzę !!- Diego wstał i wyszedł, udał się do karczmy. Nie był to luksusowy apartament ale i tak był zadowolony. Wynajął pokój na dwa dni , postanowił przez ten czas nie tylko pracować ale porozmawiać też ze starymi znajomymi. Tak jak każdy bał się Nocnych Łowców. Przez czas pobytu w Cape Dun trzy razy naradzał się z Urmannem, ale nic nie udało im się wymyślić . Nie wychodził poza bramy miasta, wolał nie ryzykować . Diego parokrotnie pytał Urmanna czy jakby stworzyć armie nie udało by się odzyskać dokumentu. Urmann też wolał nie ryzykować , zabronił Diegowi walczyć z najeźdzcą. Diego i tak wracał już do Vengardu . Bał się , ponieważ musiał zabrać ze sobą dwóch nieposłusznych paladynów. Gdy Urmann wydał mu ten rozkaz, na jego twarzy pojawił się grymas niechęci. Nie lubił gdy musiał brać odpowiedzialność za inne osoby, ale przystał na rozkaz i zabrał paladynów, byli bez broni więc nie stanowili zagrożenia. Millon chciał udać się wraz z Diegiem do Vengardu lecz nie uzyskał zgody Urmanna. Diego z chęciom przystałby na tą propozycję lecz to nie on dowodził w Cape Dun . Wyruszył rano, ale nie robił sobie nadziei, że dojdzie do Vengardu przed zmrokiem. Droga mijała szybko. Po jakimś czasie postanowił zrobić postój. Rozpalił ogień i usiadł przy nim, dwóch paladynów usiadło dalej. Diego wpatrywał się w płomyk ognia, który tlił się jasno oświetlając małe obozowisko. Tak spędzili noc. Kiedy słońce powoli wychyliło się zza horyzontu, Diego obudził paladynów i ruszyli w drogę. Doszli do łąk niedaleko stolicy, gdzieniegdzie były chaty rolników i myśliwych. Nagle Diego stanął a dwaj paladyni uderzyli w jego plecy. „Co jest ??” spytał jeden z nich. „Polna Bestia! Schowajcie się, ja to załatwię tylko żeby wam nie przyszło do głowy zwiewać”. Diego wyciągnął broń i ruszył na przód. Po chwili paladyni usłyszeli straszny wrzask, to polna bestia otrzymała pierwszy cios rapierem. Diego zdążył cudem uniknąć ciosu Przerośniętego Żuka, ale zaraz odparował kolejny cios zabijając bestię. Dalej droga mijała im dobrze i bez niebezpieczeństw. Dotarli nareszcie do stolicy , gdzie zaraz udał się do króla pozbyć się zbędnego balastu, którym byli paladyni. Wszedł do zamku i udał się w stronę dziedzińca gdzie zaraz wszedł do sali tronowej Rhobara. Widok króla naprawdę wywoływał zachwyt w oczach Diega, najbardziej podobała mu się zdobiona szata, ale broni również bardzo mu zazdrościł, był to piękny złoto-czarny kostur maga.
- Witaj, królu ! Tych dwóch dopuściło się strasznego czynu, pragnę byś ich ukarał ! - rzekł po czym pchnął paladynów w stronę Rhobara. Padli na kolana ze spuszczonymi głowami. Po czym opowiedział całą historię występku paladynów.
- Dziękuję Diego, obiecuję, że zostaną sprawiedliwie ukarani. Możesz iść. – Wskazał rękom drzwi prowadzące na zewnątrz .
-Tak panie, nie śmiałbym Ci zajmować cennego czasu.- Ukłonił się nisko i wyszedł, nienawidził wizyt u króla. Denerwowała go napięta i dystyngowana atmosfera panująca na zamku. Poszedł do swojej chaty by nareszcie odpocząć po podróży. Mieściła się na wzgórku, była przeciętna, taka jakich pełno w Vengardzie. Zasnął. Spał długo, ponieważ ostatnia podróż bardzo go wyczerpała. W tym czasie Gorn, ceniony najemnik którego widok budził respekt wśród ludu Myrtany, szedł ciasnymi uliczkami na zwiad miasta. Był ubrany w strój wojownika, wyróżniały go mięśnie jak ze stali, ponieważ stoczył w swoim życiu już wiele bitw . Trzymał rękę na rękojeści wspaniałego miecza. Jego twarz miała surowy wyraz, a oczy patrzyły złowieszczo.
Diega obudziły krzyki i harmider na przeważnie spokojnych uliczkach Vengardu. Wstał z łóżka i wyjrzał na zewnątrz. Ludzie wskazywali palcami na dach Vengardu, krzyczeli. Niektórzy nawet chowali się i zamykali w domach. Diego wyszedł, trzymając rękę na rękojeści rapiera. Skierował wzrok w stronę wskazywaną przez tłum. Zobaczył biegnących szczytem zamku ludzi, mieli wyciągniętą broń. Zbliżali się do strażnika który stał w gotowości do zadania ciosu. Pierwszy z biegnących machnął bronią, zadając cios strażnikowi. Ten błyskawicznie oddał mu długą halabardą , lecz awanturnik był szybszy błyskawicznie zrobił unik, po czym kopnął, wkładając w to całą siłę, przeciwnika. W oczach strażnika widać było ból i strach, który zaczął dominować nad zaskoczeniem. Upadł i stoczył się ze stromego dachu, jego ciało upadło bezwładnie. Nie żył . Widok ten przeraził ulicznych gapiów. Diego ruszył mu na pomoc , lecz nic nie dało się już zrobić. Na jego twarzy Diega malowała się wściekłość . Ruszył na pomoc strażnikom, a w jego ślady poszło kilku paladynów oraz jego stary kumpel Gorn. Diego biegł jako pierwszy, i też jako pierwszy skrzyżował broń z awanturnikiem. Popatrzył w jego twarz i poznał, że to paladyn którego tu przyprowadził! Paladyn zorientował się, że Diego go poznał. Zadał silny cios, lecz Diego skutecznie go zablokował. Wymieniali ciosu dopóki z odsieczą nie przyszedł Gorn oraz inni paladyni. Awanturnicy spostrzegli że nie mają szans. Paladyn z tyłu rzucił liną zakończoną hakiem. Hak wczepił się w daszek wieży i paladyn wspiął się na nią po czym zniknął z pola widzenia. Diego bardzo się przestraszył i z przypływu strachu zadał miażdżący cios pierwszemu z awanturników. Paladyn padł na ziemię, jeszcze żył, był tylko nieprzytomny. Diego niemiał litości, kopnął go a on stoczył się z dachu i z hukiem uderzył o ziemie. Tłumy zaczęły się powoli rozchodzić, ludzie dalej byli w szoku . Natychmiast pojawiły się różne plotki i domysły kim byli awanturnicy. Diego udał się do króla, by zaraportować o zdarzeniu.
- Królu, wiesz pewnie, że tych dwóch paladynów uciekło, jednego udało mi się zabić ale drugi zdołał uciec. - Powiedział Diego kłaniając się władcy. Nie był zadowolony, że znów musi gościć u króla.
- Taaak... Wiem, dobrze, że go zabiłeś i tak czekała ich kara śmierci.- Oświadczył Rhobar siadając na tronie.- Ale... ale to bardzo... bardzo niedobrze... Tak, niedobrze, że tan drugi uciekł... ale wątpie by sprawiał kłopoty...- Król zaczął się jąkać i odwracał wzrok od wzroku Diega, był zmieszany, że dopuścił do ucieczki więźniów.
- Oczywiście... Król jak zawsze ma rację ...- Powiedział Diego wychodząc. Udał się do swojej chaty, miał nadzieję, że nareszcie odpocznie. Zapadał zmrok więc położył się spać. Nazajutrz poszedł szlakiem handlowym wraz z piątkom uzbrojonych po zęby paladynów. Szli do Faring . Po drodze spotykali sporo „kupców” , którzy naprawdę byli Nocnymi Łowcami. Droga ze stolicy do Faring był najpiękniejszym miejscem w Myrtanie. Krzewy i wysokie drzewa osłaniały drogę i rzucały nań cień. Droga była krótka i obyło się bez walki. Dotarli do Faring. To miasto zaraz po stolicy było najpiękniejszym z miast, podróżni chętnie tu wstępowali budynki były wysokie a miasto tętniło życiem. W niczym nie przypominało opustoszałej Ardei. paladyni ruszyli na zamek a Diego udał się do karczmy. Zamówił „Nordmarską starkę” i powoli sączył z kielicha. ”Przypadkiem” podsłuchał rozmowę dwóch ludzi siedzących przy sąsiednim stoliku. Byli to strażnik i myśliwy, poznał to po ich kostiumach i broni. Ich rozmowa brzmiała mniej-więcej tak
- Ci paladyni zginęli ...(nie usłyszał)...myślę,że to Asasyni...(nie usłyszał)..
-A ja myślę, że stoi za tym ..(nie usłyszał)..
-Twoje przypuszczenia są niczym nieuzasadnione, dlaczego miałby za tym stać nordmar? Magowie z Cape Dun twierdzą, że Asasyni przywołali..(nie usłyszał)..
-Demony?? Co oni sobie wyobrażają?? Niby dlaczego..(nie usłyszał)..
Zaciekawiła go ta rozmowa, czy tym ludziom chodził o tych paladynów co zginęli podczas pokojowej wyprawy do Varantu?? Czyżby miejsce miał przeciek informacji dotyczącej tej misji?? Jeśli tak to kto z nim stał? Wiele podobnych pytań kłębiło się w jego głowie podczas drogi na dziedziniec zamku. Postanowił przeprowadzić śledztwo i odpowiedzieć sobie na te pytania. Za Vengard!! Za rogiem stało dwóch ludzi oni też mówili coś o Varancie, demonach i Asasynach. Diego schował się za tym rogiem i podsłuchiwał:
- Ci Asasyni to wredne, głupie świnie do cholery !! Jak mogli zabić naszych paladynów?! Przecież to była pokojowa wyprawa ! Co zrobi Rhobar ??
- Myślę, że nie wszyscy zginęli, te demony..(nie usłyszał)..
Diego już niemiał wątpliwości co do tego, że miał miejsce przeciek tajnych informacji. Król Rhobar będzie wściekły, w królestwie będzie się źle dziać, co do tego nie było wątpliwości. Szedł dalej, ale pytania dalej kłębiły się w jego głowie. Usłyszał jeszcze parę rozmów na temat zaginionych paladynów. Ale jedna która dawała mu odpowiedz na wszystkie pytania:
-Tak, naprawdę !! Wszyscy paladyni wtedy zginęli !!
- Naprawdę ?? Dobra wieżę Ci, bo to by wyjaśniało dlaczego Rhobar ma tak mało paladynów...
- Stój!! Jak śmiesz zdradzać tajne informacje Rhobara!! Zginiesz!!- Diego w przypływie gniewu, chwycił za broń i pchnął zdrajcę, okazało się, że był nim drugi ze zbiegłych paladynów! Zbiegli pragnęli przejść na łatwiejszą drogę najeźdzcy, Zaskoczony paladyn sięgnął po broń i walczył, drugą ręką przytrzymywał krwawiący bok . Pchnął Diega lecz ten skutecznie zahamował cios i oddał jeden celny cios w brzuch przeciwnika ten zatoczył się i schylił, wtedy Diego zadał morderczy cios, po którym przeciwnik padł martwy. Rapier Diega przekuł serce i płuca zdrajcy. Dumny ze swojego czynu schował rapier, po czym spojrzał na niedawnego rozmówcę swojego pokonanego przeciwnika. Stał przerażony pod ścianą jednego z budynków. Powoli wycofał się z niedawnego pola bitwy.
Diego poszedł do zamku w Faring po swoich towarzyszy, chciał wrócić do Vengardu.
Gdy ich znalazł ruszyli razem w drogę powrotną . Znów zobaczyli mnóstwo przydrożnych „kupców”. Zaraz jak weszli do Vengardu, Diego poszedł do króla by zdać mu raport z podróży. Pierwszy raz cieszył się z wizyty u niego. Rozpierała go duma ze swojego czynu.
- Panie! W Faring odnalazłem drógiego zdrajcę paladyna, tego który nam wczoraj dał nogę! - Powiedział nieukrywając dumy – Zabiłem go, królu!
- Tak ? To gratulacje. Ale w twoim głosie wyczuwam, że masz mi do przekazanie też złą informację??- Odparł król wstawając z tronu .
- Owszem, ten paladyn wygadał ludziom w Faring wiadomość o tym, że ci paladyni zginęli w Varancie...
- Co ?! Czy to prawda ?!
- Niestety, królu nie kłamie.
- Musisz to odkręcić !! Aha... zbierz ludzi i ruszaj do Varantu musisz się dowiedzieć jak naprawdę zginęli nasi paladyni! Dowiesz się czy to prawda, że za tym stoją Asasyni .
- Tak panie...
***Koniec cz. 1***
Post został pochwalony 0 razy
|
|